Podróż
na operację serca rozpoczęliśmy 15 sierpnia. Czekała nas bardzo długa droga
więc po raz kolejny znaną już trasę podzieliliśmy na dwa etapy. Do Münster trafiliśmy w niedzielę 18 sierpnia i z niecierpliwością i strachem czekaliśmy
na poniedziałkowe przyjęcie do szpitala. Na miejscu zostaliśmy powiadomieni o
drobnych problemach w związku, z którymi operacja została przesunięta na inny
termin. W niepewności każdego wieczora szykowaliśmy się na wielki dzień. O poranku
jednak okazywało się, że to jeszcze nie dziś. Aby umilić sobie ten czas
napięcia i oczekiwania każdego dnia spacerowaliśmy ile się tylko dało, dzięki
czemu wykorzystaliśmy na sto procent gorący wakacyjny klimat.
Nowy
tydzień przyniósł wyczekiwane. We wtorek 27 sierpnia rano Szymon wyruszył w podróż
po zdrowsze serce. Po kilku godzinach na dźwięk telefonu zadrżeliśmy z
niepewności i czym prędzej udaliśmy się na intensywną terapię zobaczyć
ukochanego synka. Żyje, jest stabilny, operacja się udała. Dostając takie
wiadomości, chyba każdy czuje się o niebo lepiej. Widok dziecka z podpiętymi
tak wieloma kablami i pompami zawsze budzi smutek i wzrusza, ale świadomość, że
jest pod dobrą opieką sprawia, że czujemy się bezpiecznie. Jesteśmy szczęśliwi,
że mamy tak cudownego Pana profesora i
Panią docent, którym powierzając dziecko wiemy, że robimy to, co dla niego najlepsze.
Możliwość
bycia przy dziecku na intensywnej terapii 24 godziny na dobę jest
nieoceniona. Każdy dzień przynosił
zmianę na lepsze. Szymon był nieco „inny”. Bardzo długo spał, a gdy się przebudzał nie kontrolował swego języka i wywalał go na wierz jak zdyszany pies. Dużo
też wymiotował i mimo zapewnień lekarzy, że nie mamy się czego obawiać
przerażał nas ten fakt. Pojawiły się trudności z jedzeniem i piciem. Wymioty
bardzo to utrudniały, nie pomogła nawet sonda, którą po czasie postanowiliśmy
usunąć i spróbować zawalczyć o normalne karmienie. Szybko wdrożyłam Szymkowi
masaże twarzy, przychodzili też do niego fizjoterapeuci i kolejny raz wzmożonym
wysiłkiem i determinacją udawało nam się z każdym dniem coraz lepiej. Gdy
zeszły z Szymka wszystkie „usypiacze” zaczął wracać do siebie. Był znów naszym
Szymkiem, a po problemach z językiem i sennością nie pozostał nawet ślad. Po
sześciu dniach zjechaliśmy piętro niżej na normalny oddział i tam już z większą
swobodą i mniejszą ilością stresu pomagaliśmy Szymkowi wrócić do formy.
Wspierany
kroplówką i ćwiczeniami, dobrą muzyką i książką Szymek powoli pozbywał się
pozostałych kabelków i leków, zaczął siadać do wózka i jeździć po oddziale i
szpitalu. Później przyszedł czas na pierwszy spacer, na którym w wyniku
uderzenia świeżego powietrza od razu się zdrzemnął.
Wszystkie
szczegóły i emocje już się z nas ulotniły czy też zapadły w odległe odmęty
pamięci, aby nie dręczyć nas już więcej. Szymon to niesamowicie dzielny młody
człowiek, dla którego zrobimy wszystko, aby tylko żyło mu się łatwiej i
przyjemniej. Ta wyczekiwana operacja mam nadzieję pomoże mu teraz w
rehabilitacji.
15
września wieczorem wróciliśmy do domu. Podróż powrotna była cięższa, ze względu
na krótki czas po operacji i niewygody związane z noszeniem Szymka tak, aby nie
powodować mu bólu w klatce piersiowej. Wszystko jednak można przejść, a z myślą
o domu jechało się o wiele przyjemniej. Nic nie opisze ulgi jaką odczuwam po
tej operacji, myślę, że Szymek również jest szczęśliwy. Mimo zmęczenia i
odsypiania wielu dni bezsenności jeszcze częściej się uśmiecha i na nasz śmiech
również nie pozostaje obojętny. Wróciliśmy już do rehabilitacji i spacerów,
choć te są nieco utrudnione bo nie mamy jeszcze szyn ułatwiających wychodzenie
z klatki, ani podjazdu z balkonem, który zamierzamy zrobić po nowym roku. Nie
zawsze możemy też wyjść na dwór, a możliwość wyjścia choćby na balkon to
cudowne ułatwienie i frajda dla Szymka.
Przez
najbliższe miesiące każdego dnia musimy badać krzepliwość krwi Szymka, w
związku, z tym wypożyczyliśmy odpowiedni sprzęt z fundacji, a za pieniądze
gromadzone na subkoncie możemy teraz kupować drogie paski do pomiaru INR oraz
nakłuwacze. W planie mamy znalezienie dobrego logopedy i dodatkowych zajęć,
które pomogą Szymkowi bardziej się rozwijać. Za wsparcie bardzo dziękujemy i
nie ustawajcie w dalszej pomocy. Za Wasze wielkie serca dziękujemy, bo dzięki
nim wiemy, że nigdy nie zostaniemy z tym wszystkim sami i będziemy mogli żyć
jak normalni ludzie.
Dziękujemy
za okazaną nam pomoc, za zaangażowanie
we wspólną walkę o życie Szymka i wszelką pomoc przy zbiórce na operację
Fontana. To najpiękniejszy prezent jaki mogliśmy od Was dostać. Dziękujemy tym,
którzy wsparli nas w drodze do zdrowia każdym groszem, myślą, i czynem. Nie
mogę uwierzyć, że to już za nami, teraz w końcu mamy czas, aby nacieszyć się
rodziną, a przede wszystkim szczęśliwszym i zdrowszym Szymkiem.