Świat
stroi się w głębokie czerwienie, przygaszone złoto odbite od zachodzącego
słońca, ciepłe brązy dające poczucie bezpieczeństwa i wszelkie odcienie
uspokajającej zieleni. Trwa jesień. Tak jak nasze oblicze jaśniejące szczęściem
z nagła chmurzy się i zalewa łzami, tak świat zmienia szatę i wdziewa ponure
szarości, od ciężko ołowianych nabrzmiałych chmur po rzęsiście metaliczne ulewy
i mleczną kojącą pelerynę mgły.
Przed
nami czas świętowania kolejnego roku życia, czas podzięki za wszystko, co mamy,
za złe chwile, które uczą i za dobre, które leczą. Choć do listopada jeszcze
trochę czasu, to w głowie kołacze urodzinowa myśl.
W
drodze do krainy tęczy przez pięć dni w tygodniu dajemy się ponieść pięknu
przyrody. Przystajemy by zaobserwować życie ptaków i rozpłynąć się choć na
moment w ich trelach, zbieramy kasztany będące w zasięgu naszego wzroku czy też
jak ostatnio zroszeni lekką mżawką wpatrywaliśmy się w świat, który się
skończył. Nie było jeziora ani drzew, drugi brzeg nie istniał, była jedynie
biała wilgotna zasłona mgły skrywająca skarby natury.
Radość
dają małe wielkie chwile takie jak pasowanie na ucznia czy przypadkowe
połknięcie pierwszego mlecznego zęba. Krótkie przystanki na uśmiech rozpływają
się jak poranna mgła, a my brodząc w rzece jesiennych liści ruszamy dalej w
drogę ku przeznaczeniu.