czwartek, 27 września 2018

Cewnikowanie serca


26 września po dziesięciodniowej wyprawie wróciliśmy do domu.



W podróż na cewnikowanie serca wyruszyliśmy w poniedziałek 17 września. Pierwszy etap podróży zajął nam 12 godzin. Szymek do tej pory jeszcze nigdy nie przemierzył tak długiej drogi samochodem. Było to nie lada wyzwaniem dla nas wszystkich, ta przygoda wiele nas nauczyła. Co 2-3 godziny musieliśmy robić przerwy na zmianę pieluszki, rozciągnięcie kości i posiłki. Nie spotkaliśmy się z żadnymi miejscami, które sprostałyby naszym potrzebom. Na potrzebne czynności wybieraliśmy kawałek podłoża, który porastała choć znikoma trawa, aby nie leżeć na gołym betonie. Słońce przyjemnie świeciło cały czas więc te przystanki były miłym odpoczynkiem, a wyboiste polskie drogi dostarczały Szymonowi frajdy. Na niezbędną przerwę w podróży zatrzymaliśmy się u rodziny, po zregenerowaniu sił w środę wyruszyliśmy w dalszą podróż. Kolejny etap zajął nam 9 godzin, niemalże płynęliśmy po gładkich niemieckich drogach. W międzyczasie okazało się , że nie ma dla nas pokoju w Familienhaus, jeśli zaś chodzi o hotele w Munster są bardzo drogie i akurat nie były dostępne na tą noc. Z opresji uratowały nas powiązania rodzinne więc nocleg, co prawda poza miastem, mieliśmy zapewniony.





Dzień przyjęcia do szpitala był dla Szymka bardzo męczący. Wiele badań i konsultacji potrafi wyczerpać, ale gdy dostaliśmy już pokój Szymek mógł nareszcie odpocząć. Podczas zakładania wenflonu wykazał się męstwem i nie skrzywił się ani nie zapłakał, za to podczas robienia echa serca jęczał, bo nie lubi leżeć na płasko. W międzyczasie okazało się, ze znalazł się dla nas pokój w Familienhaus więc kamień spadł nam z serca, gdyż bliskość do szpitala znacznie wszystko ułatwia. Drugiego dnia szykowaliśmy się do cewnikowania. Miłą niespodziankę zrobiła nam pani „tatuażystka”, która wymalowała Szymkowi pięknego smoka na nodze. 



Tak przyozdobiony Szymek wyruszył na cewnikowanie serca. Odprowadziliśmy go na salę, byliśmy przy nim do mementu uśnięcia, pełni nadziei zostawiliśmy Szymka i jego misia pod opieką lekarzy. Po godzinie 14 Szymon przyjechał z powrotem na salę. Wszystko się udało, podczas cewnikowania zostało zrobione rozszerzenie balonowe zwężenia zastawki aortalnej. Czekaliśmy , aż Szymek się obudzi, miało to nastąpić w ciągu krótkiego czasu, Szymek jednak ciągle spał, a jego temperatura spadła do 35 stopni. Mimo upływu godzin Szymek dalej spał, a temperatura pozostawała bez zmian. Wszystkie parametry miał w normie, leżał przykryty dwoma kołdrami więc nie zostawało nam nic innego jak czekać. Wieczorem, gdy za oknami zapadł już zmrok Szymek zaczął się wybudzać. Napędził nam tym spaniem sporego stracha. Budził się wolno, jego powieki wciąż opadały, lecz na twarzy zaczęły już igrać uśmiechy, wówczas było wiadomo, że Szymek ma się dobrze. Temperatura ciała wyrównała się w nocy, rano Szymek był już zadowolony i rześki. Zaczął pić, zjadł śniadanie i odpoczywał. W sobotę po południu wyszliśmy do Familienhaus, resztę dnia przeznaczyliśmy jeszcze na odpoczynek. 








Mieliśmy plan na niedzielę, aby wyjść z hotelu i zwiedzić okolicę, niestety pogoda się zepsuła, cały dzień padał deszcz i wiał wiatr, było zimno i nieprzyjemnie. Pod wieczór postanowiliśmy przejść się choć na chwilę, ciepło ubrani wyruszyliśmy zaczerpnąć chłodnego powietrza i nie straszny był już nam siąpiący deszcz. W poniedziałek rano wyruszyliśmy w podróż powrotną, z przystankiem u rodziny. Droga była męcząca ze względu na nieustające opady, zimno i silny wiatr. Nie mieliśmy szansy na przerwy w podróży i odpoczynek na podłodze. Pieluszki musieliśmy zmieniać w deszczu na połowie tylnego siedzenia. Szymek marudził znacznie więcej, ale tak czy siak musieliśmy przebyć tą drogę. U rodziny odpoczęliśmy, zregenerowaliśmy siły i w środę wyjechaliśmy do domu. I ten etap upłynął nam w chłodzie i deszczu, więc nie bardzo jest co wspominać.





 Dziś Szymek jest już wypoczęty i spokojny, wrócił do domu, do brata, babci i kotów. Teraz czekamy na znak w sprawie dalszego etapu leczenia czyli operacji.


1 komentarz: