piątek, 20 września 2019

Po operacji Fontana



Podróż na operację serca rozpoczęliśmy 15 sierpnia. Czekała nas bardzo długa droga więc po raz kolejny znaną już trasę podzieliliśmy na dwa etapy. Do Münster trafiliśmy w niedzielę 18 sierpnia i z niecierpliwością i strachem czekaliśmy na poniedziałkowe przyjęcie do szpitala. Na miejscu zostaliśmy powiadomieni o drobnych problemach w związku, z którymi operacja została przesunięta na inny termin. W niepewności każdego wieczora szykowaliśmy się na wielki dzień. O poranku jednak okazywało się, że to jeszcze nie dziś. Aby umilić sobie ten czas napięcia i oczekiwania każdego dnia spacerowaliśmy ile się tylko dało, dzięki czemu wykorzystaliśmy na sto procent gorący wakacyjny klimat.


Nowy tydzień przyniósł wyczekiwane. We wtorek 27 sierpnia rano Szymon wyruszył w podróż po zdrowsze serce. Po kilku godzinach na dźwięk telefonu zadrżeliśmy z niepewności i czym prędzej udaliśmy się na intensywną terapię zobaczyć ukochanego synka. Żyje, jest stabilny, operacja się udała. Dostając takie wiadomości, chyba każdy czuje się o niebo lepiej. Widok dziecka z podpiętymi tak wieloma kablami i pompami zawsze budzi smutek i wzrusza, ale świadomość, że jest pod dobrą opieką sprawia, że czujemy się bezpiecznie. Jesteśmy szczęśliwi, że mamy tak cudownego Pana  profesora i Panią docent, którym powierzając dziecko wiemy, że robimy to, co dla niego najlepsze.


Możliwość bycia przy dziecku na intensywnej terapii 24 godziny na dobę jest nieoceniona.  Każdy dzień przynosił zmianę na lepsze. Szymon był nieco „inny”. Bardzo długo spał, a gdy się przebudzał  nie kontrolował swego języka i wywalał go na wierz jak zdyszany pies. Dużo też wymiotował i mimo zapewnień lekarzy, że nie mamy się czego obawiać przerażał nas ten fakt. Pojawiły się trudności z jedzeniem i piciem. Wymioty bardzo to utrudniały, nie pomogła nawet sonda, którą po czasie postanowiliśmy usunąć i spróbować zawalczyć o normalne karmienie. Szybko wdrożyłam Szymkowi masaże twarzy, przychodzili też do niego fizjoterapeuci i kolejny raz wzmożonym wysiłkiem i determinacją udawało nam się z każdym dniem coraz lepiej. Gdy zeszły z Szymka wszystkie „usypiacze” zaczął wracać do siebie. Był znów naszym Szymkiem, a po problemach z językiem i sennością nie pozostał nawet ślad. Po sześciu dniach zjechaliśmy piętro niżej na normalny oddział i tam już z większą swobodą i mniejszą ilością stresu pomagaliśmy Szymkowi wrócić do formy.






Wspierany kroplówką i ćwiczeniami, dobrą muzyką i książką Szymek powoli pozbywał się pozostałych kabelków i leków, zaczął siadać do wózka i jeździć po oddziale i szpitalu. Później przyszedł czas na pierwszy spacer, na którym w wyniku uderzenia świeżego powietrza od razu się zdrzemnął.

Wszystkie szczegóły i emocje już się z nas ulotniły czy też zapadły w odległe odmęty pamięci, aby nie dręczyć nas już więcej. Szymon to niesamowicie dzielny młody człowiek, dla którego zrobimy wszystko, aby tylko żyło mu się łatwiej i przyjemniej. Ta wyczekiwana operacja mam nadzieję pomoże mu teraz w rehabilitacji.


15 września wieczorem wróciliśmy do domu. Podróż powrotna była cięższa, ze względu na krótki czas po operacji i niewygody związane z noszeniem Szymka tak, aby nie powodować mu bólu w klatce piersiowej. Wszystko jednak można przejść, a z myślą o domu jechało się o wiele przyjemniej. Nic nie opisze ulgi jaką odczuwam po tej operacji, myślę, że Szymek również jest szczęśliwy. Mimo zmęczenia i odsypiania wielu dni bezsenności jeszcze częściej się uśmiecha i na nasz śmiech również nie pozostaje obojętny. Wróciliśmy już do rehabilitacji i spacerów, choć te są nieco utrudnione bo nie mamy jeszcze szyn ułatwiających wychodzenie z klatki, ani podjazdu z balkonem, który zamierzamy zrobić po nowym roku. Nie zawsze możemy też wyjść na dwór, a możliwość wyjścia choćby na balkon to cudowne ułatwienie i frajda dla Szymka.


Przez najbliższe miesiące każdego dnia musimy badać krzepliwość krwi Szymka, w związku, z tym wypożyczyliśmy odpowiedni sprzęt z fundacji, a za pieniądze gromadzone na subkoncie możemy teraz kupować drogie paski do pomiaru INR oraz nakłuwacze. W planie mamy znalezienie dobrego logopedy i dodatkowych zajęć, które pomogą Szymkowi bardziej się rozwijać. Za wsparcie bardzo dziękujemy i nie ustawajcie w dalszej pomocy. Za Wasze wielkie serca dziękujemy, bo dzięki nim wiemy, że nigdy nie zostaniemy z tym wszystkim sami i będziemy mogli żyć jak normalni ludzie.

Dziękujemy za  okazaną nam pomoc, za zaangażowanie we wspólną walkę o życie Szymka i wszelką pomoc przy zbiórce na operację Fontana. To najpiękniejszy prezent jaki mogliśmy od Was dostać. Dziękujemy tym, którzy wsparli nas w drodze do zdrowia każdym groszem, myślą, i czynem. Nie mogę uwierzyć, że to już za nami, teraz w końcu mamy czas, aby nacieszyć się rodziną, a przede wszystkim szczęśliwszym i zdrowszym Szymkiem.

1 komentarz:

  1. Szymku trzymamy kciuki dalej za Ciebie i Twoja dzielna mamę. Nie wiem czy nas pamiętasz ale spotkaliśmy się jeszcze wówczas w Monachium (w 2011 lipiec). Pamiętam że w 5 mieszkaliśmy w jednym pokoju. Bardzo miło wspominam ten czas. Pozdrawiamy Marta Olga i Błażej Borowik z Częstochowy ������

    OdpowiedzUsuń