19 grudnia zakończył
się cudowny świąteczny turnus w Zabajce.
Wspominając
naszą drogę do ośrodka trzeba
powiedzieć, że było to nie lada wyzwanie. Nasza podróż ciągnęła się niemiłosiernie,
uszy były nastawione na komunikaty z radia odnośnie utrudnień na wybranych
odcinkach trasy. Jechaliśmy bezpiecznie, zasypywani śnieżnym pyłem. Najciekawszy
moment jazdy był najbliżej celu. Brak widoczności, biała gęsta mgła, silny
wiatr i powalone drzewa. Wioski pozbawione prądu. W jednej z nich po wyłączeniu
świateł w aucie na chwilę pogrążyliśmy się w egipskich ciemnościach. Zabajka również
zaskoczyła nas chwilowymi utratami prądu. My jednak zmęczeni wrażeniami
zasnęliśmy prawie od razu.
Szymon
cały turnus zniósł bardzo dobrze. Na kinezyterapii obyło się bez protestów,
najwidoczniej spodobała mu się nowa ciocia od ćwiczeń i asysta uroczych praktykantek.
Kontrola głowy wyraźnie się poprawiła, pionizacja nie sprawia już tylu
problemów co niegdyś. Była okazja wejścia do pająka, tam jednak Szymkowi
nieszczególnie się spodobało. Miło słyszeć, że Szymek robi postępy, to
najlepsza motywacja do bardziej wzmożonej pracy. Reakcja na otoczenie również
uległa polepszeniu, zwłaszcza podczas gwaru na stołówce. Byłam zaskoczona tym,
że Szymek bardzo ładnie zachowywał się podczas posiłków. Nie krzyczał tak, jak
na poprzednim turnusie, wszystkie posiłki zjadał siedząc grzecznie w swojej
wygodnej spacerówce. Apetyt nie opuszczał go przez cały czas, a najbardziej
wyczekiwanym momentem było wieczorne kakao.
Na dogoterapii
zapoznaliśmy się z nowym terapeutą – kotem. Z tych relaksujących zajęć
korzystał nie tylko Szymek, ale i ja. Hipoterapia upłynęła nam pod znakiem
drzemki. Przypadała na moment wyczerpania i rytmiczne kołysanie konia wielokrotnie
pozwalało pogrążyć się w błogim śnie.
Bez zmian najbardziej dopasowana
była chiropraktyka. Wszystko, co robił wujek Tomek spotykało się zawsze z
zadowoleniem Szymka. Jestem bardzo zadowolona z turnusu, nie dość, że
przebywanie w świetnym towarzystwie sprawia, że człowiek ma w sobie więcej
radości i siły, to jeszcze częstszy
widok uśmiechów na twarzy Szymka dodatkowo raduje serce. Uważam, że do Szymka
dociera coraz więcej z otoczenia, chwilami mam wrażenie, że chciałby już coś
powiedzieć, okazać bardziej zrozumiale swoje emocje, ale jeszcze to nie jest
to. Każdy wyjazd przynosi efekty. Małymi kroczkami Szymek ciągle idzie do
przodu. Dla matki nie ma nic piękniejszego niż widok efektów ciężkiej pracy. Wiara
w to, że nasza walka będzie wygrana sprawia, że czas oczekiwania na pełne zwycięstwo
nie jest aż tak dotkliwy.
Jako, że Boże Narodzenie
już tuż tuż kadra Zabajki zorganizowała świetny zabawny teatrzyk świąteczny.
Szymek spokojnie wysiedział na kolanach przez cały czas. Cudownie zagrane
przedstawienie zostanie na długo w pamięci. Gdy zły nastrój będzie chciał nas
dopaść, odegnamy go czym prędzej włączając płytkę z nagraniem. Świetna pamiątka
po turnusie.
Kolejny raz podczas
turnusu spotkała nas i zima i niemalże wiosna. Pogoda dopasowuje się zawsze
doskonale.
Zapoznaliśmy w Zabajce
uroczą istotę, która stała się świetnym kompanem do zrelaksowania podczas
głaskania i czesania oraz motywatorem do trzymania formy podczas intensywnych
spacerów. Kiedy Szymek jeździł na koniu, ja wybierałam się na do lasu z nową
przyjaciółką Finą.