czwartek, 2 kwietnia 2015

Wiosna nie do końca radosna




Dawno nic nie pisałam, gdyż w mojej głowie chaos. Zaprzątają ją tysiące myśli, które toczą ze sobą spór o to, która ważniejsza. Przepychają się, knują przeciw sobie by dostać się na początek listy. 


Zimowa kontrola u kardiologa w Olsztynie wypadła pomyślnie, uspokoiło to moje serce. Mierząc się z trudami rzeczywistości, stąpając po śliskim lodzie pokrytym grubą warstwą śniegu sprawnie wróciliśmy do domu.

Chłodne dnie i noce dręczyły nas w zimnym mieszkaniu, lecz gorsze chwile były dopiero przed nami. Umówiliśmy się na wizytę u ortopedy by sprawdzić stan bioder i zapytać o wykrzywiające się stopy. Wiadomości nie były dobre. Problemy, które narosły poprzez brak chodzenia uniemożliwiły nam ćwiczenia pionizujące i rzuciły cień na dalszą przyszłość. Lekarz odesłał nas na konsultację do Białegostoku.


Z nastaniem wiosny moje myśli nie krążą już jedynie wokół świata skutego mrozem, który zatrzymał się i trwa bez nadziei. Małe niewinne kwiatuszki, dar od Matki Ziemi umiejętnie pobudziły chęć działania i wskrzesiły nadzieję. Przed nami kolejna kontrola serca oraz wizyta u neurologa konieczna ze względu na zmianę dawek leków oraz konsultacja u ortopedy. Oby widmo nieodzownej operacji bioder zniknęło choć na chwilę w świąteczny czas, który spędzony wspólnie z najbliższymi pozwoli naładować się energią.


Wokół tajemniczego miejsca mieszczącego się w zimnych lochach, zwanego Nakrętkolandią ostatnimi czasy przebywało wiele wróżek i dobrych duchów. Dzięki ich pomocy zbieranina plastikowych nakrętek nie wydaję się być bez sensu i sprawnie posuwa się do przodu. Tony kolorowych odpadków wyjechały w świat i pozostawiły po sobie środki niezbędne w leczeniu i funkcjonowaniu w niedostosowanym świecie.Jeszcze raz wielkie dziękuję za okazaną pomoc :)


Jest pewna rzecz, która dałaby nam szansę na lepsze życie i poznawanie tego, co wokół nas. Wysokość, z którą mierzymy się na co dzień by wyjść z domu i do niego wejść przerosła mnie i nie daję rady dźwigać sensu mojego życia. Szymon rozwija się i rośnie ważąc blisko połowę tego co ja. Chciałabym samodzielnie wychodzić z nim na spacer o każdej porze, pokazywać mu piękno przyrody, dać szansę usłyszenia śpiewu ptaków, szumu pędzących aut, śmiejących się na placach zabaw dzieci, jednym słowem bodźców, które przyczyniają się do lepszego poznawania świata i są również formą  rehabilitacji. Nie mogę jednak bez trudów pokonać przeszkody, gdyż moje plecy nie radzą sobie z tak dużym ciężarem syna i wózka. Aktualnie poszukuję mieszkania do wynajęcia na parterze w spokojnej okolicy sprzyjającej spacerom wśród zieleni drzew i bliskości Tęczowego Domu, do którego Szymon uczęszcza na zajęcia. Jako, że w autobusach również nie radzimy sobie sami wszędzie poruszamy się piechotą i musimy mieć niezbędne miejsca w zasięgu ręki. Być może Anioły usłyszą moją cichą prośbę i pomogą znaleźć rozwiązanie sytuacji, gdyż w naszej zabytkowej kamienicy nic nie da się zrobić.