W drodze do Olsztyna
towarzyszyło nam piękne słońce. W szpitalu nie było już tak miło z powodu
doskwierającego gorąca. Oddział był wypełniony po brzegi więc musieliśmy
przebywać w gąszczu zarazków. Jako, że przyzwyczajeni jesteśmy do chłodu i świeżego
powietrza ten pobyt był męczący. Praktycznie przez cały czas policzki Szymka
okraszone były wielkimi rumieńcami.
We
wtorek pobrano Szymkowi krew do badań , mimo braku widocznych żył ostatecznie
udało się założyć wenflon. Założono holtera , następnie odwiedziliśmy stomatologa,
gdyż zęby Szymka niestety, ale są bardzo słabe i stale wymagają interwencji.
Mój mały bohater dzielnie znosił leczenie, choć bez krzyku i płaczu się nie
obyło.
W
nocy z wtorku na środę wstaliśmy o 4 rano, aby być odpowiednio śpiącym do wykonania badania eeg i spokojnie usnąć ok.
godziny 10 rano. Udało się połowicznie, bez większych problemów. Pobrano kolejny
raz krew do badań oraz zrobiono echo serca.
Badania
krwi wyszły dobre, kontrola serca również w porządku jednak wyniki badania eeg
nie były tak dobre jak się spodziewałam. Szymon będzie miał zwiększone leki
przeciwpadaczkowe oraz z góry zalecone kolejne badanie eeg za trzy miesiące.
Nie obędzie się więc bez kolejnych wyjazdów do Olsztyna.
Do
wszystkiego doszedł nam kolejny problem, który zapewne skończy się zabiegiem.
Czeka nas jeszcze wizyta kontrolna u chirurga.
Z
myślą o oszczędności pieniędzy do szpitala zabrałam karimatę, okazało się
jednak, że to nie łóżko jest płatne, a cały pobyt rodzica przy dziecku. Niby
dla niektórych to nie wielki koszt, ale w połączeniu z kupnem preparatu
ochronnego na zęby o wartości naszego całego pobytu oraz z myślą o nadchodzących
większych wydatkach na leki nie jest łatwo płacić za wszystko. Na szczęście
można napisać podanie do dyrekcji o częściowe umorzenie kosztów. Nikt jednak
nie myśli o tym, że rodzic wykonuje w szpitalu całą brudną robotę i chociażby
za to należy mu się korzystanie z wody i prądu za darmo. Nurtuje mnie jedna
kwestia, gdyby nie było rodzica przy dziecku np. z takimi problemami jak Szymon
jaka musiałaby być pensja pielęgniarki, która musiałaby być w stałym kontakcie
z dzieckiem nie mogąc zostawić go ani na chwilę samego. Za każdym razem trzeba
przechodzić przez stres, myślenie o tym by nie zabrakło na nic pieniędzy,
kolejnym upokarzaniem się pisząc podania. Na pozór wydaje się to niczym strasznym,
ale gdy człowiek musi ciągle przechodzić przez tego typu doświadczenia ma po
prostu zwyczajnie dość. Niech ktoś w końcu doceni pracę rodziców przy dziecku i
przejrzy na oczy, że ich obecność w szpitalach jest niezbędna, czas skończyć z
okradaniem ludzi i zmienić nieszczęsny punkt regulaminu, niestety wiem, że to
tylko pobożne życzenie.
Droga
do domu była niebywale męcząca, późna pora powrotu nie sprzyjała Szymkowi. Dał
upust swojemu zmęczeniu i bezradności krzycząc na cały szynobus i nie dając się
uspokoić. Standardowo na 10 minut przed końcem podróży zasnął umęczony. Nie
miną dzień, a już dało o sobie znać kilkudniowe przebywanie w szpitalu.
Problemy żołądkowe męczą mojego skarba. Mam nadzieję, że uda nam się szybko
pokonać to nawiedzające nas zło i w spokoju rozkoszować się pobytem w domu.