Wiedziona złudnym
blaskiem wczesnowiosennego słońca pokusiłam się o uwolnienie dziurawych okien
od zimowej izolacji. Grzejąca kula nie raczy wzejść na nieboskłon i nagrzać
naszych wyziębionych murów, w związku z tym skazani jesteśmy na chłód czterech
ścian. Celem oszczędności z pierwszymi dniami kwietnia grzejniki zostały
zakręcone. Skutkiem tych nieprzychylnych zrządzeń losu do domu zawitała
choroba. Szymon, tak silny w swej walce o zdrowie, mój bohater wychowany w
chłodzie poległ w momencie, gdy skończyły się wszystkie naturalnie lecznicze
specyfiki własnego wyrobu. I tak nieodzownym elementem stała się wizyta u
lekarza. Kolejny szok nastąpił w aptece, przedświąteczny cios po kieszeni
pozbawił mnie wiosennego optymizmu. Jedynie widok mojego małego wojownika
napawa mnie dumą i nadzieją. Zmęczone, na wół śpiące oczy i nieustanny kaszel
zmuszają nas do wylegiwania się w łóżku i zażywania relaksu przed szaleńczym
świątecznym gotowaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz